Zielony prąd albo kary.

 

Do 2020 roku co najmniej 15 proc. całej wykorzystywanej w Polsce energii ma pochodzić ze źródeł odnawialnych. Teraz jest to 10 proc.
Jak czytamy na Wyborcza.biz, ciągle jesteśmy uzależnieni od elektrowni węglowych, które produkują dużo dwutlenku węgla. A Unia Europejska nakazuje nam zmniejszyć emisję tego gazu cieplarnianego. Jeśli nie spełnimy warunków narzuconych przez wspólnotę, to posypią się kary finansowe. Dlatego potrzebujemy zielonego prądu.
 
Polscy przedsiębiorcy wyczuli dobry interes i jak kraj długi i szeroki powstają farmy wiatrakowe, elektrownie wodne i pola solarów. Zwłaszcza w nasłonecznionej i otwartej na podmuchy Lubelszczyźnie.
 
Wybudowanie elektrowni to jedno, a podłączenie się do sieci i sprzedanie prądu to inna bajka. Na Lubelszczyźnie i na 40 proc. obszaru Polski zajmuje się tym przedsiębiorstwo PGE Dystrybucja. To spółka z grupy PGE, która ma własne elektrownie węglowe i przymierza się do budowy jądrowej. W skład grupy wchodzi też PGE Energia Odnawialna zajmująca się zieloną energią.
 
To właśnie PGE Dystrybucja ma podłączyć do sieci zielone źródła. Ale nie chce. Sprawę barier dla lubelskich przedsiębiorców zbadał URE.
 
- Odmowy nie są rzetelnie umotywowane - mówi cytowany przez Wyborcza.biz Tomasz Adamczyk z Urzędu Regulacji Energetyki. - Odmowy nie są wydawane w odniesieniu do faktycznych możliwości sieci - podsumowuje raport Adamczyk.
 
Dlaczego tak się dzieje? "Zieloni" przedsiębiorcy, z którymi rozmawiamy, domyślają się, że chodzi po prostu o ograniczanie konkurencji.
źródło: EkoNews

PGE Dystrybucja robi problemy przedsiębiorcom, którzy chcą podłączyć do sieci energetycznej farmy wiatrowe, solary i elektrownie wodne. Regulator rynku zapowiada, że na państwową firmę posypią się kary - informuje Wyborcza.biz.